Kupowanie magazynów z wykrojami jest strasznie przyjemne. Poszłam sobie do miasta i wróciłam z naręczem archiwalnych Burd. I jedną aktualną. :)
Wracam dziś do pewnych rozważań z poprzedniej notki. Ile warto zapłacić za wykrój? Czy taki pojedynczy, pakowany w folię i gotowy do wycięcia jest tani czy drogi? Czy Burda z dziesięcioma wykrojami cudownie rozmnożonymi w dwadzieścia modeli jest tania? Trudno poza tym rozmawiać o tzw. opłacalności, kiedy wiadomo, że ani czas ani fizyczne możliwości nie pozwolą na ich pełne wykorzystanie. Czy ktokolwiek kiedykolwiek uszył WSZYSTKO z pojedynczego numeru Burdy? A jaki procent osób uszył więcej niż jeden model? Być może tylko promil szyjących odpowiedziałoby twierdząco. Niektórzy próbują z tym walczyć, ustalają, że każdego numeru coś uszyją i realizują zamiar, dopóki nie trafią na taką Burdę, w której nic nie odpowiada im gustom. Albo uszyją wtedy coś na siłę, albo złamią postanowienie. Tak czy siak kończą z wyrzutami sumienia.
Po co kupować tyle wykrojów? Wprawdzie nie zawsze płaci się za nie cenę regularną, można zdobyć je stosunkowo tanio na stoiskach z przecenioną prasą i w antykwariatach. Są też aukcje internetowe i portale z lokalnymi ogłoszeniowe, choć czasem oferty osób prywatnych mają niezbyt korzystne ceny. Kiedy byłam w Szwecji, tamtejsze secondhandy były prawdziwymi kopalniami skarbów - zawsze można było znaleźć w osobnym kąciku pudła z pojedynczymi wykrojami Burdy, Stil, Neue Mode, Simplicity, wszystko w doskonałym stanie, czasem nawet nieużywane. Jak tu się nie skusić, jeśli sztuka w przeliczeniu kosztowała 2-3zł? :)Po kilku wizytach miałam już niezłą kolekcję. Do dziś nieużywaną...
A może jednak lepiej nie próbować racjonalizować swojego hobby, jeśli tylko przynosi w ogólnych rozrachunku radość? Dziewczyny zza Wielkiej Wody nie mają dylematów. Powiększają swój szyciowy dobytek i wydaje się, że niezmiernie rzadko mają z tego powodu wyrzuty sumienia. Wyjaśniają to prosto - jeśli kupowanie przedmiotów związanych z hobby nie powoduje zapaści domowego budżetu, to czemu się ograniczać? Ekonomiczne podejście do życia nie zawsze jest właściwe. A granic własnego zdrowego rozsądku nie powinno się wyznaczać na podstawie opinii postronnych obserwatorów. Myślę, że każdy sam umie wyczuć ten moment, kiedy zebrane przedmioty zaczynają człowieka w jakiś sposób obezwładniać. Tak, opłacalność wykrojów kończy się, kiedy zaczynamy ową opłacalność rozważać przy każdej okazji. Na przykład późną nocą na blogu. ;)
Być może za jakiś czas wstanę rano i pomyślę, że wystarczy już gromadzenia. Ale póki co cieszy mnie moja kolekcja.
Koniec rozważań! Czy już wszyscy zauważyli, że spodnie typu dzwony znów stają się modne? Jesienią będzie ich zatrzęsienie, warto je uszyć, zanim zaczną w nim chodzić nawet dzieci w przedszkolu. ;)
Dzwony najlepsze w stylu retro, byle nie z bistoru* ;)
* - bistor - paskudna, poliestrowa tkanina z lat 70, która trwale popsuła poliestrowi opinię, choć swego czasu był na nią szał,o ile wiem. Nie gniotła się i to była jej jedyna zaleta. Moja mama miała kilka ubrań z bistoru, naprawdę nie ma czego wspominać... ;)))