Mój post o urodzinowym kubku z Teslą spodobał się pewnej pani z Kristoffa i pojawił się na facebookowej stronie firmy. Bardzo mi miło z tego powodu. :)
A tymczasem wracamy do spraw bieżących. A właściwie zaległych. Szycie tych spodni zaplanowałam na pobyt w Szwecji - kiedy pakowałam się na wyjazd, brałam tylko te tkaniny, których przeznaczenie było ściśle określone, a ową kwiecisto-dżinsopodobną kupiłam w Tesmie* specjalnie na spodnie. A właściwie legginsy. I powstałyby legginsy, gdybym była równie zmyślna podczas pakowania wykrojów! Niestety, tutaj doznałam zaćmienia umysłu, ale jak można myśleć rozsądnie, kiedy jeszcze na godzinę przed wyjazdem trzeba jechać na uczelnię po ostatnie zaliczenie u doktora P.? Zaliczenie się udało lepiej niż się spodziewałam, ale wykrój został w Polsce. Trudno. Trzeba było brać taki fason, jaki wypadł z walizki.
A wypadł burdowy model na spodnie z elastycznego materiału i było nawet zastrzeżenie, że należy szyć wyłącznie z elastycznych tkanin. Super! Idealne dopasowanie posiadanych zasobów do projektu!...
... ale zaraz... czy pakował ktoś do walizki flizelinę? guziki? suwaki? FLIZELINĘ???
...
...
...
Szwecja to nie jest dziki kraj i można tu kupić wszystko co potrzebne do szycia, przynajmniej w moim mieście. Naprawdę. :) Ale nie wiedzieć czemu uparłam się, że nie kupię flizeliny stacjonarnie. Nie i koniec. Kupię przez internet w fajnym szwedzkim sklepie i na decyzję zupełnie nie wpłynął fakt, że przy okazji mogła wpaść do koszyka wspaniała, biała bawełna z wyprzedaży. :) Zamówiłam i ustawiłam czas oczekiwania na kuriera na jakieś 2-3 dni.
Resztę poniekąd znają bywalcy Facebooka.
Najpierw okazało się, że szwedzki sklep wysyła z Niemiec. Bo to tak naprawdę niemiecki sklep. A potem okazało się, że według firmy kurierskiej tak naprawdę nie mieszkam tam, gdzie mieszkam, a poza tym dwa razy odmówiłam przyjęcia przesyłki! Co jest absolutnie niemożliwe, bo nawet przez sen bym tego nie zrobiła, nie ten poziom uzależnienia! Dzień za dniem upływał, a ja próbowałam się dogadać w trzech językach co jest nie tak z moją przesyłką i dlaczego mnie nie ma, choć wydaje mi się, że jestem. Już nie wspomnę, że niesamowicie rozwinęłam zasób przekleństw, sarkastycznych uwag i komentarzy pełnych jadu (większość padała do ściany, bo jednak jestem grzeczną dziewczyną).
I kiedy już zniecierpliwiona poszłam do sklepu stacjonarnego i kupiłam flizelinę... kurier w końcu przyjechał. I tym sposobem miałam flizelin dwie. :)
Co do suwaka to sprawa była banalna. Poszłam do szmateksu i w ciągu minuty znalazłam taki o odpowiedniej długości i kolorze. Tak dla odmiany. ;)
Oto są spodnie:
Nie wiem, czemu Burda kazała szyć z tkanin elastycznych. Spodnie są za duże. Niewiele, ale jednak. Zaś samo szycie nie nastręczało żadnych trudności, moja bawełna z lycrą poddawała się wszelkim operacjom bez kaprysów. Mimo wszystko wolałabym jednak mieć legginsy, ale co się odwlecze... nawiasem mówiąc, kiedy już skończyłam szyć i spodnie wisiały na wieszaku, pojawił się w sklepach nowy numer Ottobre, a tam... tak, tak, wykrój na legginsy. Ha, ha.
Chyba je polubiłam. Choć kiedy pierwszy raz pojawiłam się w nich publicznie, usłyszałam, że wyglądają jakby były uszyte z zasłonki. :) Ale jak wiemy, u mnie tekstylia nie muszą pełnić funkcji, do których były pierwotnie przeznaczone, więc wszystko w porządku.
Aha. Kupiłam nowy materiał na legginsy. Może tym razem się uda. :P
* podaję linka tylko dlatego, że sprawdziłam sklep osobiście i mogę go polecić z czystym sumieniem